- Polscy kandydaci do Parlamentu Europejskiego i organizacje społeczne wydały co najmniej cztery miliony złotych na kampanię wyborczą w sieci. W innych krajach regionu wydatki sięgały nawet siedemnastu milionów złotych.
- Po analizie wydatków do 30 maja troje największych reklamodawców politycznych nie zaskakuje — to Prawo i Sprawiedliwość (622 000 złotych), Koalicja Obywatelska (431 000 złotych) oraz Lewica (338 000 złotych).
- „Warto zachować czujność w ostatnich dniach kampanii. Wtedy zachodzi największe prawdopodobieństwo zmasowanych akcji perswazyjnych oraz dezinformacji” mówi Jakub Szymik, założyciel Fundacji Obserwatorium Demokracji Cyfrowej.
Fundacja Obserwatorium Demokracji Cyfrowej obserwowała wydatki polskich podmiotów politycznych na kampanię na platformach Meta i Google. W okresie między 26 kwietnia a 30 maja na terytorium Polski wydano blisko 3,9 miliona złotych na taką reklamę. Zestawienie uwzględnia płatną reklamę polityczną na największych platformach, a nie uwzględnia wydatków na działania organiczne czy wsparcia influenserów.
W porównaniu do innych krajów regionu tutejsza kampania wydawała się nie mieć impetu. Więcej od polskich podmiotów politycznych wydali Węgrzy (równowartość ponad 17 milionów złotych) oraz Rumuni (równowartość ponad 12 milionów złotych). Obserwatorzy zwracali uwagę na wysoki poziom treści antyunijnych i antywojennych w kampanii węgierskiej, promowanych nie tylko przez partie, ale również przez media.
Wobec kampanii parlamentarnej z 2023 roku uwagę zwraca niska aktywność akcji profrekwencyjnych. Zanotowano również pojedyncze incydenty związane z nieprzejrzystym oznaczaniem reklam, w szczególności przez Fundację Projekt 71, która emitowała reklamy poszczególnych kandydatów, oraz francuską firmę MCC, która emitowała reklamy kandydatki na szefową Komisji Europejskiej w wielu krajach członkowskich.
„Na tym etapie kampanii udało się uniknąć najgorszych scenariuszy, takich jak masowe użycie sztucznej inteligencji czy nagminne omijanie systemu reklamy politycznej. Politycy zostawiają ostateczne uderzenie reklamowe w sieci na ostatnie dni kampanii. Okres przed ciszą wyborczą to również najbardziej ryzykowny okres z perspektywy działań dezinformacyjnych” — mówi Jakub Szymik, założyciel Fundacji Obserwatorium Demokracji Cyfrowej.
Od 2024 roku platformy cyfrowe są zobowiązane do raportowania i monitorowania reklam politycznych w sieci. Polskę w przyszłym roku czeka wdrożenie unijnych przepisów, które uściślą zasady kampanii w sieci.
Pełny monitoring wydatków tydzień po tygodniu dostępny na profilu LinkedIn Fundacji.